Gdyby Wiedźmin nie był rasistowski…
Wiedźmin to gra, książka, film – świat – rasistowski, seksistowski, homofobiczny i ogólnie nie pasujący do trendów i upodobań naszej cywilizacji. W Wiedźminie nie ma murzynów. Sapkowski nie popełnił też żadnych znaczących wątków homoseksualnych (poza paroma pomniejszymi, lesbijskimi). Po sukcesie gry, kiedy książka ASa została dostrzeżona przez czytelników po drugiej stronie oceanu (15 miejsce na liście bestsellerów NYT) okazuje się, że – owszem – bardzo fajne fantasy, ale nie do przyjęcia, bo nie ma w nim murzynów. Przepraszam, Afroamerykanów.
Nie można z tym walczyć. Jak pisałem ostatnio – Wiedźmin istotnie jest seksistowski. Dziś okazuje się (i tę prawdę podjęło parę zagranicznych i polskich serwisów), że jest przede wszystkim rasistowski. Nic to, że są pewne realia historyczne – bo to fantasy. Nic to, że świat powinien być spójny (smoki latają, bo magia) i to cechuje dobrą opowieść fantastyczną. Nic to, że fabuła Sagi rozgrywa się w pewnych określonych warunkach i podejmuje (bardzo) tematy związane z tolerancją. Są pewne grupy (LGBT), które, jeśli nie dostaną czegoś czarno na białym, nie będą umiały przyswoić informacji. Wiedźmin jest rasistowski, bo tak powiedziały „zranione mniejszości społeczne” – czyli ci, którym trzeba zadośćuczynić. Zawsze.
Mógłbym pójść w stronę historii i bardzo łatwo wykazać, że Polska przez wieki była krajem multi-kulti i – co więcej – robiliśmy to dobrze. Łatwo byłoby też wskazać na fakt, że kiedy tak wysoce rozwinięte cywilizacyjnie kraje, jak Hiszpania, czy Francja wyrzucały Żydów, Królestwo Polskie przyjmowało ich, witając chlebem i solą. Przypomnieć należałoby, że kraje w których teraz narasta ruch wszech tolerancji (dla wszystkich z wyjątkiem białych i hetero) przez stulecia sprowadzały sobie niewolników, później dopuszczały się masowych mordów (ba, jeden z tych krajów jako jedyny na świecie użył broni nuklearnej przeciwko innemu państwu) i nawet teraz nie mają się czym chwalić w kwestii utrzymywania „pokoju i miłości do bliźniego” na świecie. Polska jest jednak krajem homofobów i zaścianka, to wie każdy. Tak samo, jak to, że istniały polskie obozy eliminujące żydów, a na lekcjach historii nie mówi się już o powyższych wydarzeniach.
No dobrze. To wyjaśniliśmy sobie parę rzeczy. Wiedźmin jest rasistowski, Polacy to zaścianek i tak dalej. Ale co by było, gdyby gra i książki nie były tak sprzeczne z panującymi trendami?
Spróbujmy pogdybać.
***
Geralt i Jaskier szybko porzuciliby role przyjaciół i zapałali do siebie autentyczną miłością. Wkrótce wzięliby ślub i żyli szczęśliwie, adoptując Ciri. Ta z kolei bardzo zaprzyjaźniłaby się z niejaką Milvą. Yennefer, nie mogąc się pogodzić z orientacją Geralta (a raczej z wyborem, Yen przecież byłaby wcieleniem tolerancji) poddałaby się magicznemu zabiegowi zmiany płci i jako dominujący transwestyta kochała się z Triss za każdym razem, kiedy tylko by się widziały.
Yarpen zostałby przewodniczącym partii LGBT i aktywnie walczył o prawa ludzi – teraz zdziesiątkowanych, od kiedy Rada Czarodziejek wprowadziła masową eksterminację ludzi (w imię wyrównania szans) i kontrolę narodzin „ludzkich szczeniąt”. Elfy i Krasnoludy odzyskałyby swoje tereny, ba, nawet zyskały nowe. Nilfgaardczycy, obrzucani kwiatami, pozdrawiani ukłonami i paradami równości, witani by byli na ulicach wszystkich królestw północy, jako „kiedyś uciskani”, teraz – imigranci multikulti. Szybko pozajmowaliby większość znaczących miejsc w radach i zdetronizowaliby poprzednich władców, wprowadzając swoje prawo i zwyczaje.
Nie byłoby wojen. Nie byłoby pogromu Cintry, ani bitwy pod Sodden. Calanthe znalazłaby pracę jako kierowniczka sprzątaczek na dworze i jakiś czas później rzuciłaby się z murów. Dzierżby w Brokilionie zapewnione by miały spokój, o ile oczywiście udzieliłyby miejsca uchodźcom z Nilfgaardu – a, że by tego nie zrobiły, ich las zostałby zrównany z ziemią podczas największej parady równości w dziejach. Smoki zostałyby objęte ochroną w specjalnych rezerwatach, a u szyi każdego z nich dyndałby, zaczepiony na łańcuchu obrońca z partii „Najpiękniejszych”.
Wszyscy żyliby dobrze, dostatnio i w ogólnym zrozumieniu i poszanowaniu. No chyba, że byliby hetero, lub też biali – wtedy musieliby okazywać na każdym kroku, że nie mają nic przeciwko nikomu. Wkrótce ludzie zostaliby poszukiwanymi pracownikami jako słudzy w bogatych, krasnoludzkich i elfickich domach Nilfgaardczyków. Oczywiście, za darmo – jako stażyści.
I zostaje najważniejsze pytanie – czym zająłby się Geralt i inni wiedźmini?
Potwory, jako zagrożone gatunki, zostałyby umieszczone pod ochroną. Wiedźmin spędzałby zaś czas na bieganiu pomiędzy urzędami, by udowadniać, iż ma zezwolenie na swoje miecze (które w końcu zostałyby mu odebrane, jako przedmioty wyjątkowo niebezpieczne). Być może podjąłby się pracy jako ochroniarz, ale szybko by go stamtąd wyrzucono za wyjątkową brutalność i złe podejście do klienta. Później próbowałby sił w rybołówstwie – krótko. Wkrótce wyszłoby na jaw, że uzależniony jest od psychoaktywnych środków i odesłałoby go do zamkniętego ośrodka odwykowo-resocjalizacyjnych, gdzie czasami na szybki seks wpadałby Jaskier.
Tam Geralt miałby szansę spotkać swoje znajome czarodziejki, teraz na odwyku od magii. Ta ostatecznie też zostałaby zakazana – raz jako niepasująca z profilem forma kultu, dwa – w ramach akcji usuwania podziałów klasowych.
I wszyscy żyliby długo i byłoby im tęczowo.
—-
I jak wygląda teraz świat Wiedźmina? Chaos, brak logiki? „No tak, ale Wiedźmin 3 to nie jest adaptacja książki od historii, tylko – no właśnie! – fantasy. Czyli twórcy mogą dodać do tego świata, co im się podoba i co uważają za słuszne.”
Comments
Powered by Facebook Comments