Felieton,  Jak się pisze?

Zła strona pisania – jak działa pedofil?

 

Wczoraj w piśmie grozy „Histeria” zostało opublikowane moje opowiadanie „WDŻ”. To dobry moment, by się czymś podzielić. Chciałem powiedzieć, że pisanie nie musi być przyjemne. Nie chodzi mi o proces – ten po prostu nie musi być przyjemny i jest to normalne. Chodzi o pisanie – po prostu. Jako całość. Czasami jest to po prostu doznanie z rodzajów tych bardzo złych. Można nawet powiedzieć – okropnych. 

Dlaczego pisanie miałoby być nieprzyjemne? To twórcze zajęcie. I w większości – bardzo mi się podoba. Uczucie, które ogarnia mnie po paru godzinach klepanie w klawisze należy chyba do jednego z najwspanialszych, jakie przeżywałem i będę przeżywał w życiu. Pisanie może przestać być przyjemne, kiedy po prostu trzeba wypluć z siebie dawkę tekstu. A litery nie chcą się składać. Wena? Rozmawiając ostatnio z moim kumplem po piórze (mieszkamy po sąsiedzku), doszliśmy do wniosku, że takowej nie ma. Musze trochę sprostować to, co wcześniej powiedziałem – jest. Jest coś, co czuję, kiedy w mojej głowie pojawia się pomysł. I jest coś, co czuję, kiedy są dni w których litery same płyną. To bardzo miłe uczucie – ale do pisania nie wystarczy. Pisanie, co wie chyba każdy, to przede wszystkim ciężka i z reguły bardzo niedoceniana praca. Do tego stopnia, że nie jest nawet postrzegana jako praca – dopóki nie przynosi pieniędzy. Muszę zrozumieć i to podejście do problemu – nie jest pozbawione prawdy. Ale ta, jak wiemy, zależy często od punktu widzenia. Pisanie to jest ciężka harówka. Kropka.

Ale odchodzę od tematu – dlaczego więc pisanie mogłoby być nieprzyjemne? Myślę, że aby tak się stało, trzeba spełniać dwa warunki: pisać o rzeczach nieprzyjemnych (jak groza) i podchodzić do tego bardzo, bardzo poważnie.

Był kiedyś czas, że dostałem naprawdę gigantyczną lekcję pokory – było to na literackim forum Fahrenheita. Przydała się – jedną z mądrości, jaką udało mi się wtedy zyskać, było to, by pisać zawsze o tym, na czym się znam. Nie znaczy to, oczywiście, że aby pisać o mordercach, muszę kogoś zabić. Ale muszę poznać temat. Jak działają mordercy? Jak się dzielą? Czemu niektórzy ludzie mordują? Kim są ich ofiary? W przypadku psychopatów, są to arcyciekawe kwestie. Ale czasami docieram do tematów, które leżą gdzieś na dnie ludzkiej psychiki. I należą do tych szczególnie nieprzyjemnych. Stąd mam dwie drogi – albo uciekać, albo zanurzyć się w naprawdę paskudnym szambie.

O czym mówię? W „WDŻ”, prócz wyjściowego pomysłu z Gender, bardzo ważna była postać pedofila. Człowieka, który ma – wydawałoby się – normalny dom i żonę. Ale ma też drugie życie. Gdybym podszedł do tematu z wiedzą, którą miałem wtedy, wyszedłby mi pedofil tylko z nazwy. Wydmuszka. Ja tak nie działam – co w tym wypadku okazało się przekleństwem.

Musiałem zrozumieć, jak działa pedofil, a potem – przez chwilę – myśleć jak on. Innymi słowy, na chwilę musiałem zafascynować się tym, czym oni się fascynują. To nigdy nie jest możliwe w stu procentach, ale myślę, że poniekąd… udało mi się do tego zbliżyć. Umiem postawić się w pozycji kogoś innego. Umiałem postawić się i w jego pozycji. Musiałem się  tylko dowiedzieć, jak to działa.

Zwiedziłem parę stron. Parę forów internetowych, także w tzw. „Darknecie”. Porozmawiałem z tymi ludźmi – i wiesz co? Tak naprawdę najstraszniejsze jest to, o czym wiele osób stara się nie myśleć. Oni są tacy jak my. Nie ma różnicy w sposobie myślenia, nie ma wielkiej różnicy w emocjach, czy wychowaniu. To nie są potwory. Pedofile to całkiem normalni ludzie. Mają tylko jedno „ale” – punkt widzenia. Punkt odniesienia. Nie są nienormalni – są „przesunięci”.

Pomyśl o miłości. Miłości do matki, córki – miłości do ukochanej kobiety. A teraz spróbuj na chwilę rozważyć możliwość, że pedofil – w swoim mniemaniu – odczuwa taką samą miłość. Takie samo przyciąganie, które tak bardzo determinuje nasze życie i nasze cele. Bo przecież ostatecznym celem w życiu każdego człowieka nie okazuje się bogactwo, czy władza. To są świetne rzeczy, ale każdy na końcu pragnie po prostu miłości. Nie inaczej, jak się okazało, działają pedofile. Ci „przesunięci” ludzie. Ich seksualne i miłosne fantazje ograniczają się do najdelikatniejszych istot, jakie znają – dzieci. Tych ludzi, którzy jeszcze nie zdążyli się ani zepsuć, ani zszarzeć. Nie zyskali z latami życia hipokryzji, nie uwikłali się w długi i kłamstwa – co w końcu czeka każdego. Dzieci, choć bywają okrutne, są też po prostu sobą. Pedofile z którymi udało mi się porozmawiać, szukali miłości osób, które nie mogą ich skrzywdzić. I, o ironio, sami przecież krzywdzili.

Teraz porównaj to z hasłem „miłość to miłość”, głoszonym przez niektóre środowiska. W tym brzmieniu, pedofile, geje, lesbijki i heteroseksualni ludzie są po prostu ustawieni na innych torach – ale każdy, ze swojego punktu widzenia, jedzie do tego samego celu. I każdy uznaje swój punkt widzenia za nadrzędny, normalny i dobry. Czy porównuję w tym momencie pedofilię do innych orientacji? To niebezpieczna droga – bo przecież wszystko zależy od tego, czy czynisz innemu człowiekowi krzywdę swoim postępowaniem.

Zagłębiłem się w tym wszystkim, brodziłem po uszy. Pisząc „WDŻ” odwiedziłem naprawdę nieprzyjemne zakamarki istnienia. Najciekawsze było to, jak niewiele byłoby potrzeba, by każdy z nas stał się „przesuniętym” – mordercą, psychopatą, pedofilem. Wystarczyłaby do tego tak naprawdę mała korekta w myśleniu. Trochę inne podejście do świata. I już. Żyjemy, nie zdając sobie sprawy, że cały czas ocieramy się o prawdopodobieństwo popełnienia strasznych rzeczy. Coś nas jednak przed tym chroni, prostuje – pomaga jechać po właściwych szynach… a przynajmniej z naszego punktu widzenia.

Widzisz? Robiłem research. To pisanie nie było przyjemne. Przez parę godzin musiałem BYĆ pedofilem. Myśleć, jak on. Ciągle zadawać sobie pytanie – czemu Paweł kocha tą dziewczynkę? W pewnym momencie musiałem odwiedzić łazienkę, by wyrzucić z siebie zawartość żołądka. To nie było przyjemne. Pisanie nie musi być przyjemne – ale może być drogą do zrozumienia świata i zaspokojenia tego cholernego głodu dręczącego mózg. Pozostaje jedno pytanie:

Po co mi ta wiedza? Czy w jakiś sposób mnie ubogaca? Pomogła mi w czymś?

Wiesz, co jest najgorsze?

Nie wiem.

Opowiadanie „WDŻ” można za darmo przeczytać TUTAJ.

Comments

comments

Powered by Facebook Comments

Pisarz, zjadacz popkultury, publicysta.