Matrix dla opornych
Pierwszy raz zobaczyłem film „Matrix” w wieku (ledwo) nastu lat. Odpowiedzialnym jest oczywiście mój tata – dbający o właściwe zapoznanie z fantastyczną kulturą swojego syna. Drugi film trylogii to dla mnie czasy gimnazjum… chyba tak, jak i trzeci. Zabawne, że przez ten cały czas myślałem, że „Matrix” jest opowieścią o wyzwalaniu się ludzkości z iluzji, opowieścią o wybrańcu. Tymczasem dzieło (wtedy jeszcze) braci Wachowskich opowiada zupełnie o czymś innym. I w żadnym wypadku nie jest to historia o wyzwoleniu ludzkości.
Któryś z rodzeństwa Wachowskich miał powiedzieć kiedyś, że ludzie tak naprawdę zrozumieją Matrix za dziesięć, czy dwadzieścia lat. Miał rację – od ostatniego filmu minęło bowiem właśnie dziesięć lat. Przez ten czas świat się zmienił – można powiedzieć, że stał się bardziej „Matrixowy”, niż wcześniej, a ówczesna widownia (mam na myśli siebie) zdążyła już trochę dojrzeć. Ja dorosłem do tego, by wreszcie zobaczyć choć część przesłania, jakie w swej trylogii umieścili bracia Wachowscy, oraz jeszcze coś. Prosty fakt, że każda z części Matrixowej trylogii była potrzebna i z góry zaplanowana – że nie można nawet powiedzieć, by któryś z tych filmów był gorszy, gdyż wszystkie są na poziomie arcydzieła.
Myślę, że wiele osób wpadło na ten sam trop, co ja – zdziwiłbym się, gdyby nie. Bo to by znaczyło, że…
Wake up, Neo.
The Matrix has you.
Więc o czym jest Matrix?
Wpadłem na ten pomysł oglądając scenę, w której Francuz podaje w swoim klubie ciastko pewnej kobiecie. W ciastku tym ukryty jest kod rozkoszy, chuć i pożądanie – uderzenie gorąca i rozchylone wargi to wynik. Przyczyna i skutek. Nałożył mi się ten obraz z cukierkami, które Morfeusz dawał Neo – wyborem, którego tak naprawdę nie było. Bo Neo nie był wybrańcem. Neo był zwykłym człowiekiem, który dopiero miał się nim stać. W bajce, w iluzji, o czym już w części drugiej miał się zorientować.
Dokładnie po rozmowie z Architektem, ojcem Matrixa. Jednocześnie w tej samej rozmowie, kiedy skojarzysz parę faktów, wychwycisz, iż sam film nie opowiada o Neo, nie opowiada też o wybrańcu. Opowiada o głupiej ludzkości trzymanej na smyczy przez maszyny. Cały czas. I o grze pomiędzy Wyrocznią, a Architektem.
Gdzie w tym Neo? Gdzie miłość, bohaterstwo, poświęcenie i heroizm? Tutaj – na planszy szachowej.
Lekcja historii.
Jeśli sam do tego doszedłeś, to rzeczy o których piszę teraz będą dla Ciebie oczywiste. Sam zresztą się zastanawiam, dlaczego wcześniej tego nie zauważyłem – być może byłem zbyt głupi. Ale do rzeczy: Aby zrozumieć GRĘ trzeba najpierw zrozumieć genezę całego zjawiska, jakim jest Matrix. Przypomnijmy więc:
Jak wiemy, maszyny zbuntowały się przeciwko ludzkości i rozpoczęła się długa i krwawa wojna, w wyniku której niebo zostało pokryte chmurami. Czy to planowane działanie, czy też efekt uderzeń bomb jądrowych, efektem tej zasłony było pozbawienie maszyn energii. Obawiam się jednak, że ludzkość już w tym momencie była za słaba, by zmiażdżyć je jednym uderzeniem – a maszyny ten fakt wykorzystały znajdując energię tam, gdzie było jej pod dostatkiem – w ludzkich ciałach, zmieniając nas w to:
Morfeusz, opowiadając Neo o „prawdziwym świecie” mówi także, że jest coś około 2199 roku, a dokładnie? Ludzkość sama nie wie. Tu mamy pierwszą wskazówkę. Tak naprawdę akcja filmu rozgrywa się dużo, dużo później, o czym mimochodem wspomina Architekt – choć, jak to u Wachowskich, między zdaniami.
Ludzie umierali, jeśli ich mózgi nie były odpowiednio stymulowane. Po to właśnie maszyny, tuż po wygraniu wojny stworzyły Matrix – jego zaprojektowaniem zajął się właśnie Architekt. Pierwsza wersja systemu? Wielka pomyłka. Nieziemski raj, który ludzie odrzucali z powodu nierealności. Wtedy Architekt zbudował nową wersję – piekło, lecz tu było jeszcze gorzej. Okazało się, że maszyny ani trochę nie potrafią zrozumieć ludzi. Będąc jednak przebiegłe i wysoce inteligentne stworzyły Wyrocznię – program mający za zadanie zrozumieć psychikę człowieka.
Wyrocznia spisała się na medal. Dopiero trzecia wersja Matrixa – odwzorowująca koniec XX wieku – okazała się utrzymywać ludzi pomiędzy niebem a piekłem – w świecie, który oni sami stworzyli. Nie zakończyło to niestety problemu odrzutów, pozostał bowiem mały procent ludzi, którzy potrafili wyczuć fałsz.
I tu dochodzimy do sedna.
Wyjrzyj przez okno. Wasz czas już przeminął. Przyszłość należy do nas. Nastała nasza era.
Agent Smith ma rację, wypowiadając powyższe słowa. Ludzkość już nie ma miejsca na planecie – to definitywny koniec cywilizacji człowieka, bowiem likwidując kłopotliwy problem odrzuconych, maszyny tworzą… Syjon. „Niepodległe i wolne” miasto ludzi.
Od tej pory to tam trafiają wszystkie odrzuty, a kiedy Syjon się przepełnia – jest niszczony, zaś w samym Matrixie pojawia się „wybraniec” mający na celu tylko i wyłącznie wybranie nowych 22 osób do założenia Syjonu po raz kolejny.
Cały ten proces działa nienagannie. Od czasu do czasu następuje po prostu reset, utylizacja odrzutów i cała historia zaczyna się od nowa. Ile razy? Możemy tylko przypuszczać.
Tu dochodzimy do pierwszego filmu z Trylogii – następuje początek procesu, Wyrocznia wskazuje ludziom następnego „Wybrańca”, Morfeusz podaje mu kod (w formie cukierka), który pomaga mu się uwolnić, a następnie Neo jako już „wolny” człowiek powraca do Wyroczni która stawia go przed wyborem i… daje ciastko.
Ciastko zawierające w sobie Patch zmieniający kod bardzo utalentowanego człowieka w kod „Wybrańca”, dając mu nowe moce i możliwości. Co musi zrobić Neo? Tylko uwierzyć, że jest „Tym, który ocali ludzkość”. I… Neo wierzy.
Historia Matrixa to tak naprawdę historia błędu, bowiem w finałowej walce z agentem Smithem Neo nie tyle go pokonuje, co uwalnia – o czym zresztą sam nie wie. Kiedy bowiem następuje zespolenie kodów Wybrańca i Agenta, Patch zostaje sklonowany, w związku z czym Smith powraca w części drugiej, dziękując Neo za uwolnienie, choć tak naprawdę podziękowania należą się Matce Matrixa wykonującej swoją pracę.
W części drugiej Smith z antywirusa zamienia się w klonującego się wirusa, w końcu mającemu zagrozić nawet całemu systemowi. Nie do końca jasne jest, w którym momencie Wyrocznia dochodzi do następnego etapu swoich badań nad ludźmi, ważne jest natomiast, iż w pewnym momencie dochodzi do wniosku, że do uzyskania pełnej harmonii potrzebny jest pokój pomiędzy maszynami a ludźmi, niejako zakończenie cyklu wybrańca, lub też jego całkowita zmiana. Od tego momentu Wyrocznia zmienia się – działając w pełnej zgodzie ze swoim przeznaczeniem dąży do nowego celu, zaś Matrix staje się polem Gry pomiędzy nią a Architektem.
Błąd „Smith” pojawiający się w części drugiej jest Wyroczni wybitnie na rękę. Architekt nigdy nie zrozumie potrzeby pokoju, zaś Smith z doładowaniem Patcha Wybrańca jest na tyle groźni, że szybko zagrozi systemowi. W części trzeciej Matrixa, Wyrocznia raz jeszcze widzi się z Neo – tuż przed „rutynowym” atakiem maszyn na Syjon. Co robi? Daje mu cukierka.
Cukierek zawiera kod dezaktywujący, sprawiający, że cokolwiek zbliży się do Wybrańca i będzie „obcego” pochodzenia, zostanie w ten czy inny sposób zniszczone. Dlatego właśnie Neo podróżując do miasta maszyn może zniszczyć nadlatujących Strażników (przypomnijmy, że incydent z końca części drugiej stanowił dalej moc Wybrańca – wyładowanie energii elektrycznej wytworzonej przez ciało ludzkie).
Wyrocznia wie, iż Smith jest potężniejszy nawet od standardowego, pojedynczego Wybrańca, ważne jest jeszcze, by sam Neo to zrozumiał, że by wygrać, czy też zapewnić pokój – musi przegrać, co też się dzieje. Smith wchłania Neo do siebie (przemienia go) a maszyny kończą, likwidując wszystkie kopie.
I wreszcie nastaje pokój. Pojawia się nowa wersja Matrixa, zaś Architekt gratuluje Wyroczni „dobrze rozegranej gry”.
A gdzie ludzkość?
Matrix to film o wspaniałej rozgrywce pomiędzy maszynami, manipulacji i upadku ludzkości. Szokuje fakt, w jak łatwy sposób ludzie dali się oszukać i zamknąć w systemie, którego macki sięgają dużo dalej, niż sam Matrix. Matrix to też film o poszukiwaniu wolności, zarówno przez ludzi, jak i same programy, oraz z czym dla jednych i drugich ta wolność się wiąże.
Głównymi zaś bohaterami pozostają Matka i Ojciec – głównie Matka i jej intryga, jej zdolności manipulacji tak wysokie, że ludzi mylą je z jasnowidzeniem. Tanie sztuczki i nadzieja wykorzystane do ostatecznego spętania łatwowiernych Morfeuszy.
Pozostaje tylko pytanie – jeśli Matrix jest alegorią naszego świata, to…
Gdzie i kim są maszyny?
Comments
Powered by Facebook Comments