Felieton

O Polakach bez Polaków.

topeczka

Alan Turing wielkim naukowcem był – fakt ten jest niezaprzeczalny. Chociaż zmarł w cierpieniu i zapomniany, dzisiaj pisze się o nim książki i robi filmy – tak jak ostatnio, kiedy do kin wszedł najnowszy film Mortena Tylduma, „Gra tajemnic”. Film zdążył już zdobyć nagrodę publiczności na festiwalu w Toronto i pięćdziesiąt dwie nominacje. W tym osiem do Oscara. A to, że Oscara dostanie, nie ulega żadnej wątpliwości. Obraz Tylduma opatrzony jest przy tym łatką „oparty na prawdziwej historii” – niestety, historia ta jest mocno wykoślawiona. 

Mamy być z czego dumni, my, Polacy. W czasie Drugiej Wojny Światowej dzielnie walczyliśmy – mimo, że nasi sojusznicy zdecydowali się na nas wypiąć, w tej samej wojnie wielu ryzykowało życiem, by pomagać narodowi żydowskiemu, ponieśliśmy też największe straty wśród wszystkich krajów – ponad 16% ludności kraju zostało zabitych w czasie wojny – możemy być z tego powodu dumni, bo mimo to podnieśliśmy się. Nawet pomimo licznych niemieckich obozów śmierci, oraz Jałty, gdzie przywódcy wolnego świata uradzili, że Polska będzie tylko teoretycznie wolnym krajem – albo też (tak, jak przed wojną) mieli nasz kraj głęboko gdzieś. I po tym, chociaż nie zaproszono nas na paradę zwycięstwa, się podnieśliśmy. Możemy być też dumni z dokonań naszych matematyków przed wojną, którzy jako pierwsi złamali kod Enigmy.

Niestety, przyszedł wiek XXI i okazuje się, że nasza wojna obronna polegała na rzucaniu się z szablą na niemieckie czołgi, Polska jest krajem nietolerancyjnym i antysemickim – szczególnie nienawidzącym żydów, mało tego, obozy śmierci nie są niemieckie, a polskie i to my powinniśmy żydów przepraszać za wyniszczenie ich narodu – gdyż to oni ponieśli największe straty.

A teraz, jeśli wierzyć najnowszemu dziełu Hollywoodzkiej kinematografii, nasz przedwojenny wkład w enigmę polegał na „przeszmuglowaniu” tejże dla Anglików. Gdyż Polacy, jak wiadomo, to niezrównani szmuglerzy.

O historii bez historii

Było ich trzech – Marian Rejewski, Jerzy Różycki i Henryk Zygalski. Polscy matematycy, pracujący w małej miejscowości pod Warszawą, jeszcze przed wojną. Razem rozszyfrowali Enigmę i zbudowali tak zwane „bomby” – czyli pierwsze komputery służące do deszyfracji. Przez lata polski, francuski i angielski wywiad współpracowały – to znaczy nasz wywiad dawał naszym sojusznikom odszyfrowane depesze hitlerowców. Pod koniec 1939 roku, kiedy stosunki dyplomatyczne Polski i Niemiec zaczęły się gwałtownie „psuć”, przekazaliśmy przyjaciołom nasz polski model Enigmy (zbudowany od zera) i tajemnicę wywiadu. Kiedy z początkiem wojny szyfry Niemców nieco się zmieniły, Angielska ekipa profesora Turinga miała podkładkę do pracy. Sam Alan Turing zbudował swoją „bombę” na bazie polskiego projektu co – trzeba oddać sprawiedliwość – przebąkuje w filmie ulubieniec nastolatek, Benedykt Cumberbatch. Nie jest jednak wyjaśnione, czym była maszyna Polaków. Film natomiast pokazuje sukces Angielskiego uczonego, który „złamał kod i uratował miliony istnień”.

Zdumiewająca natomiast część filmu poświęcona jest temu, że Turing był gejem. Owszem, ma to wpływ na jego śmierć i należało o tym wspomnieć, zastanawia jednak nacisk położony na to, jak bardzo cierpiał z powodu zasad panujących w ówczesnym prawie.

Ten film opowiada (także) o Turingu i nie należałoby oczekiwać, że poświęci się tu Polakom więcej czasu, niż zwyczajne oddanie sprawiedliwości w temacie Enigmy. Wystarczyłoby, gdyby na „kartach wyjaśniających” pod koniec filmu znalazła się informacja o tym, że sukces Turinga nie byłby możliwy bez sukcesu Polaków. Za to znalazło się tam miejsce, by podać informacje temat chemicznej kastracji, w wyniku której sugeruje się, iż popełnił samobójstwo, a także fakty o tym, ile gejów zostało w ten sposób „uleczonych”. Dziwi też fakt, że dopiero w dalszej kolejności znalazły się informacje na temat samej Enigmy i czy na pewno jest to właściwe wartościowanie zgodne z tematyką filmu.

O filmie bez historii

Szkoda mi w ten sposób mówić o filmie, który mimo wszystko spełnił swoje zadanie – opowiedział o angielskich zmaganiach z Enigmą w sposób ciekawy i zajmujący. Przybliżył też sylwetkę samego Turinga, któremu zawdzięczamy choćby test dzięki któremu możemy rozpoznać, czy rozmawiamy z maszyną, czy nie. Test, który – jeśli się nie mylę – zdążyło przejść parę maszyn, a paru ludzi nie.

Fakt pozostaje jednak faktem. Tak zwany zachodni świat (do którego przecież Polska należy i to już od ponad tysiąca lat) rysuje historię tak, jak chce i mało kto cokolwiek z tym robi. Chociaż, po namyśle, kto ma robić, skoro Polacy nie szanują samych siebie, podkreślając tylko, jak bardzo beznadziejny jest nasz kraj, jak mało dokonaliśmy i w dodatku święcie w to wierzą. Zresztą, czemu mają nie wierzyć, skoro od lat lekcje historii sukcesywnie są obcinane – przez nasze ministerstwo edukacji.

Może w tym kontekście sobie na to zasłużyliśmy? Bo kto nas będzie bronił przed kłamstwami, jeśli nie my sami?

Comments

comments

Powered by Facebook Comments

Pisarz, zjadacz popkultury, publicysta.