Absurdy świata,  Felieton

Kolor skóry zmienia wszystko.

Myślę, że pewna część osób po przeczytaniu tytułu mogła pomyśleć sobie o autorze tego tekstu (czyli mnie) pewne niemiłe rzeczy. Te osoby zapraszam do lektury poprzedniego wpisu, która powinna coś w tej materii wyjaśnić. Do rzeczy – jakiś czas temu Youtuber, Paweł Opydo, nagrał film prezentujący pogląd, jakoby nagła zmiana wyglądu – opierająca się głównie na zmianie koloru skóry danego aktora – była poza dyskusją, ponieważ odgrywanych bohaterów nie cechuje kolor skóry.

Jestem całkowicie skory do tego, by przyjąć taką argumentację. To prawda – bohatera popkultury, ale nie tylko, przecież i nas samych – definiują cechy charakteru, uosobienie, reakcje, psychika. I to jest bardzo rozumowa argumentacja nie pozbawiona logiki wywodu i w zasadzie niemożliwa do obalenia. Pozostaje jednak tylko mały problem. To „ale”, z którego większość obrońców liberalnego stylu myślenia zawsze się wyśmiewa – zupełnie niepotrzebnie, bo samo „ale” podobnie jak „po co” i „dlaczego” jest motorem wielu rewolucyjnych odkryć w historii naszego gatunku. Dowodzi mianowicie, że osoba posługująca się tym spójnikiem (lub partykułą, to zależy) dostrzega różne odcienie i niejednoznaczności. Innymi słowy – jest istotą myślącą. To, czy myślącą moralnie – to już oczywiście inna kwestia.

Wracając do tematu – jest jeden problem, jedno „ale” z tym logicznym i pełnym racji wywodem. Jest nim czynnik ludzki.

Kiedy poznajesz jakąś osobę, nie szeregujesz jej w pamięci jako zbiór cech osobowości. Ten zbiór ma pewno imię, a to imię ma powiązany z nim obraz naszego znajomego. To, jak jest zbudowany, jak się porusza a przede wszystkim – jaką ma twarz, jakiego koloru oczy, czy też skórę. Jeśli by podążyć za logicznym wywodem fanów multikulturalizmu (który – podkreślę – sam w sobie nie jest niczym złym [chyba, że następuje czynnik ludzki]), identyfikowanie jakiejś osoby głównie po tym jak wygląda – jaki kolor ma jej skóra – lub czy jest kobietą, czy mężczyzną to rasizm i seksizm. Tu wkraczamy w sferę absurdu, bo okazuje się, że mózg ludzki jest rasistowski i seksistowski. Tak myślimy, tak zapamiętujemy – tak katalogujemy poznane osoby. Ba, nasz zaściankowy umysł (mówię tu o mężczyznach) kataloguje kobiety pod względem atrakcyjności seksualnej – chociaż to moim zdaniem nie ogranicza się tylko do cech wyglądu.

Oczywiście to co opisuję to absurd i wątpię, by ktokolwiek ze zdrowo myślących osób podążał takimi ścieżkami. Zagadnienie to jest jednak ważne przy rozpatrywaniu problemu nagłej zmiany postaci – aktora – w danym filmie, czy całej franczyzie. Przykładowo, kiedy postać Rolanda z „Mrocznej Wieży” ma odegrać (skądinąd świetny aktor) Edris Elba. Kiedy Hermionę Granger odgrywa czarnoskóra aktorka. Kiedy Juliusza Cezara ma zagrać czarnoskóry aktor – przypadki, szczególnie w dzisiejszych czasach, można mnożyć.

loool

Zadaję sobie pytanie – czy to źle, że czarnoskóry aktor ma zagrać główną (lub jedną z głównych) postać w filmie? Absolutnie nie! Czy zagra taką postać gorzej z uwagi na swój kolor skóry? Także nie. To zależy od jego umiejętności. Gdzie więc problem?

Problem leży w dysonansie poznawczym. Zjawisku doskonale znanym chyba każdej dorosłej osobie. Gdyby twój dobry znajomy nagle zmienił kolor skóry – przy spotkaniu z nim doszłoby do dysonansu poznawczego. Informacja – zapis – nie zgadzałby się z rzeczywistością. Podobne zjawisko następuje w odniesieniu do bohaterów popkultury. To nie są rzeczywiste postacie – powiecie – ale cóż z tego, jeśli ich określony obraz wyrył się już w naszej podświadomości? No to nie mamy być niewolnikami takich obrazów, bo to rasistowskie – powiedzą niektórzy i tym samym stwierdzą też, że umysł ludzki jest rasistowski… co, jak wiemy jest absurdem. Tymczasem sprawa jest skomplikowana – może i dany bohater nie istnieje w naszej rzeczywistości, ale nasze wyobrażenie o nim – podyktowane materiałem źródłowym, nasza sympatia bądź antypatia są już zupełnie rzeczywiste. Jeśli Hermiona jest opisana, jako biała dziewczyna, to ujrzenie jej jako czarnoskórej budzi mieszane uczucia. Jeśli Roland jest określany jako „Białas” i jest to nawet jeden z wątków w powieści, to ogrywanie go przez czarnoskórego Elbę będzie budzić niechęć. Zaś tłumaczenie, jakie ostatnio znalazłem, jakoby był to „inny” Roland, jest dla każdego fana „Mrocznej Wieży”, który od lat czekał na ekranizację, jak wielki środkowy palec wymierzony prosto w twarz.

Przypadek Juliusza Cezara, podobnie jak i Hermiony to przypadek teatru. Powiecie, że teatry rządzą się własnymi prawami – nawet kobiety grały mężczyzn. I znów – będzie to racja. Płeć jednak można było zatuszować, aby dysonans był mniejszy, trudno zaś ukryć kolor skóry. To niebezpieczne, co mówię, bo brzmi to „źle” w dzisiejszym świecie i może być opacznie zrozumiane, co samo w sobie uznaję za dosyć niepokojący znak czasów.

Tak samo niepokojący jest trend, aby tak wielu bohaterów było granych przez czarnoskórych aktorów. Tak samo niepokojąca była także i afera związana z Oscarami, kiedy wielu aktorów uznało, że brak nominacji dla Afroamerykanów jest podyktowany rasizmem. W podobnym tonie prowadzona była afera o „polityczność” – Sad Puppies i Hugo, czy nie tak dawna decyzja o usunięciu statuetki Lovecrafta (World Fantasy Award), z uwagi na to, że wedle dzisiejszych kryteriów jest on podejrzany o rasizm. W ostatnich latach światopoglądy zaczęły gęstnieć i wywierać coraz większy nacisk – znów pojawia się ludzki umysł i zdolność do łączenia wszystkiego we wzorce. Wzorzec w tej sytuacji nasuwa się sam. Nie można się więc dziwić dosyć gorącym dyskusjom – ludzie kierujący castingami dobrze o tym wiedzą.

Do czego zmierzam? Do tego, że kontrowersja dobrze się sprzedaje. Umieszczając czarnoskórego Edrisa Elbę w „Mrocznej Wieży” w roli Nie-Tego-Rolanda-O-Którym-Myślisz twórcy jednocześnie uspokajają pewne lobby, oraz gwarantują sobie, że o filmie usłyszy dużo więcej osób.

Dysonans poznawczy – a z nim poczucie zafałszowania danej postaci-  pozostanie – i będzie to zupełnie naturalna rzecz, nie mająca nic wspólnego z rasizmem. Być może film okaże się hitem. Być może Elba będzie świetnym rewolwerowcem.

Nigdy jednak nie będzie Rolandem Deschain, „białasem”, który podążał za Człowiekiem w Czerni.

Ponieważ zmienił to kolor skóry. Roland jest fałszywy.

Dla uzupełnienia proponuję tutaj felieton Jerzego Rzymowskiego, redaktora naczelnego Nowej Fantastyki. 

Comments

comments

Powered by Facebook Comments

Pisarz, zjadacz popkultury, publicysta.