5 powodów z racji których obawiam się o epizod VII
Kiedy w sieci pojawił się teaser nowych „Gwiezdnych Wojen”, podchodziłem do niego jak pies do jeża. Były powody, dla których obawiałem się o los tego uniwersum. Po obejrzeniu zwiastuna, jeszcze bardziej się pogłębiły. Dlatego, kiedy na blogu „Dużo więcej” pojawił się TEN tekst, postanowiłem zareagować.
1. Gwiezdne wojny moich czasów
Niestety, kiedy większość światowych kin wyświetlała u siebie „starą” trylogię (znaczy, najstarszą – widzę potrzebę uknucia nowych terminów, w końcu teraz tworzy się trylogia trzecia), mnie jeszcze na świecie nie było. Nic straconego, skoro polskie premiery tejże odbyły się już w czasie mojego życia (przynajmniej Edycja Specjalna, pierwsza Stara Trylogia [kolejny podział terminów?] to już osobny temat), a zaraz później weszła Trylogia Nowa (czy też… Średnia?) – trudno mi jest więc powiedzieć co tak naprawdę jest gwiezdnymi wojnami „moich” czasów. Jeśli chodzi o świadome pochłanianie popkultury, będą to zapewne części I-III. Ale skoro moje czasy, to też filmy pod przewodnictwem J.J. Abramsa vel. „Niszczyciela Uniwersów”, to i tak możemy temat uszczknąć.
W każdym razie – moje czasy. Niestety, „moje czasy” lat 2000-2014 to staczanie się sztuki filmowej, nie tylko w Polsce, ale i na świecie. I oczywiście, możecie mnie teraz zasypać lawiną naprawdę wspaniałych dzieł filmowych wyprodukowanych w tym przedziale czasowym, jednak z przykrością muszę zauważyć, że w latach 1960-1999 powstawało więcej dzieł, które niosły za sobą treść, traktowały widza poważnie i przede wszystkim – nie szły w akcję i gagi, a w przekaz. I widać to na samym przykładzie „Gwiezdnych Wojen” – Najstarsza trylogia miała naprawdę DUŻO do powiedzenia. Od świetlistych istot, do wiary w swoje umiejętności i odnalezienie celu w życiu. Druga Trylogia Lucasa – jakkolwiek bym jej nie wielbił – tego przekazu ma już mniej. Za to pojawia się Jar-Jar i dużo więcej walk, wybuchów, akcji. I wcale się nie chcę uskarżać – Lucas zrobił to dobrze. Pojedynki na miecze świetlne, czy sceny w kosmosie za każdym razem wywołują na mojej skórze ciarki, niemniej trend jest trendem.
Dodajmy jeszcze, że Star Warsy przejął Disney. Znany z robienia dobrych filmów, ale też w każdym z nich znajdzie się: Dużo akcji (czasem niepotrzebnej), mało treści i wiele gagów (czasem nieśmiesznych).
2. Nowe postacie na nowe czasy
Patrzę na pustynię.
Słyszę mroczny głos lektora – zaczyna się fajnie, myślę.
BUM! Wyskakuje murzyn.
Murzyni byli już w Star Warsach. Bo i czemu nie? Wszyscy kochamy Lando (a przynajmniej ja), lubiłem też mistrza Windu, ale szturmowiec? Pomijając samą scenę, która niszczy absolutnie całe napięcie w tym teaserze i jest po prostu z dupy głupia, czarnoskóry zupełnie mi do szturmowca nie pasuje. Ale ok, jak mówiłem – pomijając samą scenę, nie mam wielkich ale. Za to zrodziło mi się takie pytanie, w powiązaniu z „nowymi czasami” – jakich jeszcze rewolucji ideowych należy się spodziewać? Te „Nowe czasy” charakteryzują się niestety sporym naporem ideowym na każdy możliwy środek przekazu. Pierwsze z brzegu – w Far Cry 4 zabijanie słoni stało się niemożliwe z powodów ideologicznych właśnie. W przeciwieństwie do ludzi, stały się nieśmiertelne.
Boję się tego wejścia idei do popkultury. Czy w nowych Gwiezdnych Wojnach zobaczymy przedstawicieli LGBT? A może transwestytów? Wiem, to bardzo daleko idące przypuszczenia – szczerze mówiąc, sam w nie nie chce wierzyć. Potraktujcie to jako luźną myśl do przemyślenia.
[ dopisek 4 grudnia 2014: Specjalnie dla ludzi, którzy z całego artykułu wyciągnęli tylko to, że gdzieś mi się murzyni nie podobają, że zabraniam z uwagi na kolor skóry i najpewniej jestem rasistą i homofobem – przypominam, że rozmawiamy tutaj o filmie, w kontekście świata fikcyjnego, nierzeczywistego, gdzie odbiorcy dany aktor/grupa może się podobać na danym miejscu, a może nie – i jest to tylko i wyłącznie kwestia gustu. Tolerancja nie polega na tym, by wszystko, wszędzie i zawsze tolerować (jak mi zasugerowano) – w tym temacie odsyłam TUTAJ. Uważam, iż potrzeba wykonania takiego dopisku potwierdza tylko moje domniemywania w kwestii panoszącej się poprawności politycznej.
PS
Wiem kim był Jango i klony, ale mówimy o szturmowcach.]
3. Disney
O tym wspomniałem już w kontekście punktu pierwszego – i jest to główny (poza Abramsem) powód, dla którego martwię się najnowszą Trylogią. Lubię wytwórnię Disneya, dali mi, jako dzieciakowi dużo dobrych wspomnień i bardzo dobre kino familijne. Wkurzyłem się, kiedy wykreślili z nazwy „Walt” – uważam, że to nie fair w stosunku do pana Disneya i dużo mówi o tym, co obecnie się w wytwórni dzieje. Nie chcę gwiezdnych wojen „kina familijnego”, mimo, że tym niewątpliwie zawsze były. Ale jest różnica w tym, co obecnie uważa się za kino familijne (i jest wyświetlane na kanale „DisneyXD” [kto wymyślał te nazwy?!]), a czym było wcześniej. Mówiąc prościej – nie chcę śmiesznych postaci, gagów, głupich sytuacji i goofy’ch. Chcę znów zanurzyć się w epickiej bajce i poczuć moc. Trzymać się fotela, kiedy są sceny akcji i czuć to napięcie w żołądku, kiedy stary mistrz Jedi opowiada o mocy. Chyba dużo wymagam – bo chciałbym być znów 10-latkiem, ale w końcu, czemu nie? Filmie – skoro chcesz być dobry, to uczyń ze mnie 10-latka. Są filmy, które to potrafią. Bądź taki dobry.
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=cwe90O7tktM[/youtube]
4. Brak logiki
Jest pewna niepisana zasada w tworzeniu światów fantastycznych – muszą być prawdopodobne. Zrozumiałe. Jeśli jest magia, musi działać na jakiś zasadach. Jeśli jest moc – też. Zakrzywia prawa fizyki, ale nie unicestwia ich. Dlatego, kiedy Jedi pchnie cię mocą, nie wylatujesz na orbitę, tylko odlatujesz parę kroków.
Dlatego, kiedy w teaserze zobaczyłem miecz, załamałem się ostatecznie – nawet abstrahując od miecza, to jest całkiem czytelny przekaz, gdzie twórcy mają dbałość o szczegóły, czy logikę świata. Rzeczy, które sprawiają, że dane dzieła są tak dobre i podziwiane. Mamy więc miecz z świetlnym jelcem.
a) Świetlnym? Ten miecz nie wygląda, jak miecz świetlny. Jest jakby „jakąś jego formą” – domyślam się, że Abrams chciał koniecznie „zrobić lepiej”. A lepsze jest wrogiem dobrego.
b) Nie chcę sobie nawet wyobrazić pojedynków na takie miecze. Większość technik odpada – bo, owszem, takim mieczem da się walczyć, ale jest to bardzo europejski styl walki. Prosty (i sam w sobie skuteczny), ale czy pasuje do walk Jedi/Sithów? Ni w ząb. To się może skończyć tylko jednym – ucięciem rąk posiadaczowi miecza.
c) Nawet, jeśli dopuścimy jelec świetlny, to w dalszym ciągu ten w zwiastunie nie ma ani trochę racji bytu. Czemu? Myślę, że ten obrazek pokazuje to lepiej, niż słowa:
5. J.J. Abrams
I dochodzimy do głównego powodu. Abrams, człowiek, który wcześniej zabrał się za inne potężne, kosmiczne uniwersum – Star Treka. I tego Star Treka popisowo spieprzył. Star Trek zawsze był dobrym Sf – dla mnie nawet lepszym za czasów Picarda, niż Kirka. Kiedy przyszedł Abrams, nie tylko całkowicie wymazał WSZYSTKO (Emil Strzeszewski słusznie zwrócił mi uwagę, że nie tyle wymazał, co dodał linię czasową. Ale chyba wiemy, po co to zrobił), co do tej pory stało się w uniwersum (za co powinien iść do piekła), ale też uczynił z tego naładowany gagami i akcją film bez treści, za to ze scenami typu „człowiek wybucha w kosmosie” (za co nawet w piekle go nie będą chcieli).
Patrząc na to, co pokazuje teaser nowych Gwiezdnych Wojen i jego wcześniejsze dokonania, zaczynam się zastanawiać, czy Abrams nie jest przypadkiem człowiekiem, który wszystko chce zrobić „od nowa” i „lepiej” – a jak wychodzi, niestety, widać. Chcę dać Abramsowi szansę. Za LOSTy. Ale, na moc, potrzebuję mieć czego się uczepić. Bo cieszę się, że pokazano mi piękne X-wingi (albo coś podobnego) i Sokoła Milenium, ale reszta scen pokazuje dokładnie to, czego się obawiam, a co Abrams potrafi.
Niszczyć uniwersa. Niech tym razem mu się nie uda.
Comments
Powered by Facebook Comments