Felieton,  Prywatnie tak

Świąteczności

santatop

Złapałem się na tym, że jutro Wigilia – to oczywiste, dziś 23, jutro 24… a jednak ostatnie dni minęły tak szybko, że nawet teraz nie mogę jakoś chwycić specyficznego, wigilijnego, nastroju. Może dopiero nadejdzie, może już minął – w końcu w tym roku po raz pierwszy sam robiłem wigilię. Taką dla przyjaciół, bez rodzinnych niesnasek. I, tak, wtedy poczułem. A teraz?

Wigilia, w ogóle koniec roku, to najlepsza pora by podsumować rok poprzedni – i choć ja swoje podsumowanie już zrobiłem, to pozostało mi jeszcze odnieść się do roku 2013 kulturowo. To z kolei pomoże mi stwierdzić, co w 2014 powinno być lepsze – dla nas wszystkich. A to prowadzi do życzeń – nie pustych, a niosących przesłanie. Takich, jakie lubię (choć może nie do końca, zważywszy na to, że w podstawówce życzyłem wychowawczyni, by „Szybko i bez komplikacji dostała się do nieba” – słodkie, prawda?).

Ale – przejdźmy do rzeczy.

Najlepszy serial

Długo się zastanawiałem, czy na prowadzenie wyjdzie trzeci sezon „American Horror Story”, czy „Person of Interest” – oba seriale uznaję za dzieła sztuki i popis prawdziwego kunsztu tak reżyserów, jak i scenarzystów. Ostatecznie zwycięża jednak „Person of Interest”, który znakomicie pokazuje, że niedaleko pada Nolan od Nolana, oraz przywraca mi wiarę w J.J. Abramsa, mocno nadwątloną po ostatnich popisach ze Star Trekiem.

Najgorszy serial 

Tu znów się biłem z myślami. Choć tylko przez chwilkę – rozważałem bowiem, czy uznać zakończenie „Dextera”…, choć „Dexter” jako serial był całkiem, a nawet bardzo dobry. Co więc woła o pomstę do nieba? „Pod kopułą”. Tak koszmarnego serialu nie widziałem już dawno – albo nawet nigdy. Najmocniejszy aktor gra zaledwie na przyzwoitym poziomie, reszta już za niezmącone inteligencją spojrzenie powinna dostać kopa na castingu. Że nie dostała – jest jak jest. Więcej pisałem tutaj.

Najlepsza książka

Przychodzi czas na moją ulubioną konkurencję. I tu całkowicie bezkonkurencyjnie wygrywa Łukasz Orbitowski – jak przez „Nadchodzi” czasami ciężko było mi się przebrnąć, tak „Szczęśliwa Ziemia” powaliła mnie w tym roku na łopatki i skopała po czterech literach. Bez litości.

Najgorsza książka

… A w zasadzie największe rozczarowanie, bo ten zaszczytny tytuł przyznaję nie komu innemu, jak J.K.Rowling, która pokazała, że pisać potrafi i robi to z niezwykłym kunsztem, a która w „Trafnym Wyborze” – będąc szczerym – spieprzyła wszystko, co tylko mogła. Historia się nie ciągnie, bohaterowie są bardziej płascy niż kartki, dialogi brzmią jak rąbanie kłód w tartaku, a całość intrygi zmieściła by się w średniej długości opowiadaniu – w książce jest więc rozciągnięta jak wyjątkowo długo przeżuwana guma. Dno i 50 metrów mułu, Pani Rowling. I niesamowite rozczarowanie.

Najlepszy film

Tutaj będzie podwójnie, bowiem wyróżnienie należy się zarówno w kategorii „Film polski”, jak i „Zagraniczny” – w tej pierwszej bezapelacyjnie wygrywa „Drogówka” Wojciecha Smarzowskiego. Jeśli chodzi o zagraniczny… cóż, tu oryginalny nie będę (chyba, żebym był) – „Europa Report” – film, który przywrócił mi (razem z Grawitacją) wiarę w filmy Sf w kinie.

Najgorszy film

Krótko: „W ciemność. Star Trek”. Więcej komentarza nie będzie. Chyba, że TU.

I tu dochodzimy do obiecanych życzeń:

Moi drodzy czytelnicy,
Życzę Wam, aby przyszły rok przyniósł Wam historie co najmniej tak dobre, jak „Szczęśliwa Ziemia” Łukasza Orbitowskiego, by życie było tak satysfakcjonujące, jak „Person of Interest” i nie mniej gwałtowne, jak zakończenie „Europa Report”. Byście wszystkie kłopoty kwitowali uśmieszkiem politowania, jak po przeczytaniu „Trafnego Wyboru” J.K. Rowling, a na Waszej drodze jak najmniej było osób o tak inteligentnym spojrzeniu jak większość obsady „Pod kopułą” i tak głupich, jak ostatni „Star Trek”. I na koniec – samych sukcesów, co najmniej takich, jak „Drogówka” Wojciecha Smarzowskiego. 

Tego życzy Wam, 

Michał Stonawski

Comments

comments

Powered by Facebook Comments

Pisarz, zjadacz popkultury, publicysta.