Jak naprawić Polskę?
Rzadko poruszam tematy polityczne. Nigdy się też do tego nie garnąłem, polityka jest dla mnie szambem, z którego – kiedy już się wejdzie – nie da się uwolnić.
W jednym z sezonów „Z archiwum X” ktoś powiedział, że polityka jest wszystkim i jest wszędzie. Miał rację, można się bronić, nałożyć na siebie coś w rodzaju skafandra, odciąć się od niektórych sposobów manipulacji poprzez dobór odpowiednich informacji, jak telewizja. Ale od polityki uwolnić się nie można, bo to jest tego rodzaju gówno, którym oddycha się na co dzień, biorąc prysznic, czytając, czy wynosząc śmieci.
Myślałem ostatnio dosyć dużo o sprawach typowo politycznych. Dzisiaj rano moją uwagę zwrócił TEN news na stronie tygodnika „Wprost”. Zacząłem siebie pytać – czemu my, mieszkańcy kraju podobno demokratycznego tak bardzo narzekamy, a kiedy przychodzi co do czego – nic się nie zmienia?
Przeżyłem już w swoim życiu parę tur wyborów. Za każdym razem wybór był jak w PRL-owskim spożywczaku – nic, albo nic. I za każdym razem wybieraliśmy bardzo zachowawczo – „jest do dupy, ale niech będzie już jak jest, bo nowe może być gorsze”. Ewentualnie: „głosuję na to, czego nie chcę, bo innej możliwości nie ma, jest gorsza, a jak jest lepsza, to i tak się nie uda”. I nie jest to żadne odkrycie – toż wszyscy o tym wiedzą! Demotywatory, kwejk i inne tego typu strony roją się od obrazków przedstawiających całą sytuację.
Nic się nie zmienia.
Jedną z odpowiedzi byłoby uznanie, że demokracji nie ma, jesteśmy okłamywani, albo ten ustrój się po prostu u nas nie sprawdza… ale jest najlepszy z możliwych. W obu stwierdzeniach jest trochę prawdy. Jednak według mnie brzmi ona inaczej, a mianowicie:
Demokracja ma się naprawdę dobrze. Działa, buczy, świeci i gra zabawne melodyjki.
To my jesteśmy popieprzeni.
Po ’89 zachłysnęliśmy się wolnością, nie wiedząc nawet, że w ten sposób wpadamy w spore kaka, pułapkę z pozoru bez wyjścia. Demokracja została poniekąd zbudowana na walącym się systemie, podobnie jak niektóre domy – byle jak, machnąć zaprawą, skleić taśmą i do dzieła. To nie mogło się udać.
Nawet zasady fizyki mówią, że bez dobrych fundamentów niczego się nie zbuduje. Tymczasem nasze fundamenty są nie tylko przegniłe, ale i cuchną niemożebnie. W efekcie tego, większość nowych przepisów, ustaw i rozporządzeń to nieporadne próby przykrycia pod farbą pęknięć w ścianie. Przez lata budowaliśmy domek z kart na zwykłym gównie.
Zadziałał też tutaj efekt domina – jedna niewłaściwa ustawa pociąga za sobą inne. System się psuje, kołacze, rozpada. A wszystko ma swój początek w fundamentach.
Nie wiem, czy będę dobrze zrozumiany, więc chcę podkreślić, że w tej chwili nikt nie ponosi za to odpowiedzialności. Ani Tusk, ani Kaczyński, ani Komorowski. Ani jedna, druga czy trzecia partia. Wszyscy chcą dobrze, ale są poniekąd ofiarami systemu – mogą tylko łatać coraz większe dziury, w efekcie gubią się, z bezsilności czynią jeszcze większe szkody. A to w wielu (nie we wszystkich) przypadkach jednak mądrzy ludzie, którzy w innych okolicznościach mogliby zrobić coś pożytecznego.
Czy zatem nie mogą brać odpowiedzialności za swoje czyny? Owszem, mogą, a nawet muszą. Myślę, że oni widzą co się dzieje, ale każdy z osobna nie potrafi nic zrobić.
Polityka dzisiaj, cały nasz kraj i system wygląda jak jedno wielkie trzęsawisko. Szarpiemy się coraz mocniej – w efekcie tonąc jeszcze bardziej. To ta pułapka, o której przed chwilą mówiłem. I chyba każdy wie, jak można się z trzęsawiska wydostać – wesprzeć na czymś i jednym ruchem wydostać, spokojnie, bez szarpaniny.
Tego nie umiemy.
Pozwólcie, że przerwę na moment.
Jak wielu ludzi w tym kraju – jestem kompletnym politycznym laikiem. W dodatku żyję poniekąd oddalony od rzeczywistości (a może właśnie to pozwala spojrzeć na nią z dystansem?).
Ale jestem też fantastą. A fantaści, to taki ludek, który umie przewidywać całkiem trafnie przyszłość i teraźniejszość, oraz klimaty społeczne.
Niech więc będzie, że sobie pofantazjuję na temat instrukcji, jak naprawić ten nasz kraj.
Bez faktów i zagłębiania się w ekonomię, prawo, bo to nie moja brożka. Zostaje sama teoria i idea, dobrze?
Odpowiedź na pytanie: „Jak naprawić Polskę? ” jest moim zdaniem jedna:
Nie da się.
Naprawiać próbujemy już od blisko dwudziestu lat. No cóż, jak na razie to nie skutkuje. Wątpię, by kiedykolwiek mogło.
Jak już wcześniej powiedziałem, z pułapki można uwolnić się tylko zdecydowanym, radykalnym ruchem. Nie mogąc naprawić Polski, trzeba ją zburzyć.
Trochę wyjaśnień – w burzeniu fajne jest to, że jego następstwa zależne są od osób burzących. Kiedy robi to agresor, działa w ten sposób zapewne po to, by zniszczyć. Jeśli robimy to sami, własnymi rękami, to mamy na celu jakąś przebudowę, gruntowne (dobre słowo) zmiany.
Znów odwołam się do budowlanych skojarzeń – na miejscu walącej się chatki może powstać luksusowy apartament. Ale nie zrobi się apartamentu z chatki, trzeba ją najpierw wyburzyć.
Fantazjuję sobie więc o kraju, w którym odwołano rząd, powołano nowy, złożony głównie, a może nawet z samych tylko „nowych” ludzi z nowym spojrzeniem. Fantazjuję o takim państwie, w którym wszystko wybudowano od nowa, spisano nową konstytucję, nowe prawo, nowe ustawy o chociażby szkolnictwie, czy NFZ. Oczyma wyobraźni widzę, jak na znak tych nowych czasów burzą sejm i budują nowy, nowoczesny, przystosowany do XXI wieku. I nie, nie na Wiejskiej, bo w tych nowych czasach rozumiemy czym jest duma narodowa i (bez obrazy dla wsi) nie kojarzymy ze sobą gnojówki i głów rządzących.
Ktoś może powiedzieć, że ludzie się nie zmienią. Ja patrzę w historię i widzę momenty przełomowe, w których zmiana ustroju, czy też otoczenia wpływała diametralnie na ludzi. Moim zdaniem Polska potrzebuje właśnie takiego momentu przełomowego.
Nawet za cenę odgryzienia sobie łapy.
Musimy tylko zdać sobie sprawę, że to możliwe. A jesteśmy w dobrej sytuacji, będąc polakami. Zjednoczenie w sprawach narodowościowych zawsze szło nam łatwo.
Na koniec coś do odsłuchania… myślę, że bardzo z dzisiejszym tematem zbieżne.
[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=BzxXfsogf0w[/youtube]
Słuchajcie głosu Trójłapego, choć z daleka:
Krew szybko wsiąka w ziemię, strach zabija czas!
Słuchajcie bracia! Wyje do was wilk – kaleka,
Trzeba odrzucić to co w nas zniewala nas!
I po dziś dzień naganiacz, strzelec, czy kłusownik,
Przyzwyczajony do czytania tropów map,
Przez zęby mówi – Oto jest wilk wolny!
– Kiedy na śniegu ujrzy ślady trojga łap!
Comments
Powered by Facebook Comments