Socjopata i faszysta, czyli JKM
Każdy ma prawo uprawiać dowolne ćwiczenie fizyczne i urządzać dowolne zawody. Można się tylko cieszyć, że inwalidzi też organizują zawody. Ze sportem nie ma to jednak wiele wspólnego – równie dobrze można by organizować zawody w szachy dla debili – lub turnieje brydżowe dla ludzi z zespołem Downa – napisał na swoim blogu na Nowym Ekranie Janusz Korwin Mikke.
Ależ zawrzało!
Vlogerzy, blogerzy, namiętni Facebookowcy zaczęli rozpisywać się o tym chamstwie, jakiego dopuścił się kontrowersyjny polityk. Po paru minutach ogólnej wrzawy okrzyknięto go największym idiotą w polskiej polityce, rasistą, socjopatą, człowiekiem niegodnym nawet pogardy. Portale, które wcześniej słowem nie wspomniały o JKM, teraz namiętnie cytują smaczki z jego bloga, nie omieszkując podkreślać, że „Polityk, który chciał być prezydentem Polski, napisał też…”.
Aż z ciekawości się zatrzymałem przy tej sprawie. No bo jak tolerować takie chamstwo? Parę kliknięć dalej jestem już na blogu polityka, który chciał być prezydentem.
Już po pierwszych paru akapitach dowiaduję się, że JKM ma myślenie imperialistyczne. Żadna nowość, każdy by chciał, by polska i ogólnie cywilizacja europejska była potęgą. JKM widzi w paraolimpiadzie promocję słabości, gryzie sprawę od strony psychologicznej.
„(…)Jednak ONI (budowniczy obecnej anty-cywilizacji) wielkie „halo” robią nie z okazji rozgrywek innych kategorii niepełnosprawnych – np. (istniejącej w USA!) ligi koszykówki dla niziołków, lub (nieistniejącej) olimpiady dla młodzików – lecz z okazji rozgrywek inwalidów, zwanych „Para-olimpiadą”. Dlaczego? To oczywiste. Cywilizacja europejska, która panowała nad światem, stawiała na najmądrzejszych, najsilniejszych, najinteligentniejszych, najszybszych – a obecna anty-cywilizacja za najważniejsze uważa forowanie biednych, głupich, niezaradnych – i również inwalidów.
W efekcie to nie my dziś kolonizujemy świat – to nas kolonizują. Ciekawe, czy jak dojdzie do rozgrywki, np. z muzułmanami, to bronić nas będą żołnierze bez ręki lub na wózkach inwalidzkich?”
W tym twardym, pozbawionym opiekuńczości (skoro państwo opiekuńcze, według JKM jest złe, nie może myśleć w sposób opiekuńczy, tak?) myśleniu można znaleźć logikę. Jednocześnie sam JKM wkłada do jednego wora socjalistów, jacyś „Oniów”, którzy usiłują zniszczyć cywilizację i murzynów (ach, jak to rasistowsko brzmi, prawda?).
„Przy okazji: obejrzałem sobie klasyfikację medalową para-olimpiady. Nie ma tam prawie w ogóle państw afrykańskich. Tam zaraza nie dotarła.
Ale to oznacza, że Murzyni niedługo podbiją świat. I wyrżną nas.
Zaczynając od niepełnosprawnych.”
Dalej tak perorując, dochodzi wreszcie do wniosku, że zawody niepełnosprawnych (czy też, jak sam niepoprawnie się wyraża „inwalidów”, cham i prostak) nie są sportem.
„Dlaczego para-olimpiada jest – jako wydarzenie sportowe – nonsensem? Dlatego, że premiuje cechę będącą przeciwwskazaniem do uprawiania sportu: kalectwo.
I tu rodzą się podstawowe paradoksy.
Jeśli zrobimy zawody w skoku wzwyż dla liliputów, to mierzący 140 cm karzełek może ustanowić rekord świata skacząc 130 cm. Jednak jest to wysokość niedostępna dla liliputów mierzących 90 cm…
Podobnie w pływaniu: zawodnik pozbawiony lewej nogi nie ma szans z zawodnikiem pozbawionym tylko łydki – a ten z zawodnikiem pozbawionym stopy, a ten z zawodnikiem pozbawionym połowy stopy!!
W sporcie zawodnicy walczą (pomijając kategorie młodzików, juniorów, kobiet czy oldboyów) jako jedna kategoria: pełnosprawni. Natomiast niepełnosprawni nie stanowią jednej kategorii.Każde kalectwo jest inne.
By temu zaradzić ustala się skomplikowane „przeliczniki”.Podobnie jak na rajdach samochodowych – tylko tam jest to obiektywne (pojemność silnika mierzy się w centymetrach) – a tu…Tu o zdobyciu medalu w niewielkim tylko stopniu decyduje wynik: w znacznie większym ten, kto ustanowił przelicznik…”
Trzeba przyznać, że to rozumowanie ma w sobie pewną logikę. Pewną? Ma dosyć dużo logiki. Twardej, bezdusznej i przez to właśnie bardzo logicznej… logiki (pal sześć, jak to zdanie wygląda).
Kończąc, podaje jeszcze cytat z pewnego oświadczenia z tegorocznej paraolimpiady i ja zacytuję za nim:
Cytuję: „W sumie zmieniono miejsca siedmiu zawodniczek z czołowej dziesiątki. W wielu konkurencjach, w których rywalizują ze sobą sportowcy o różnym stopniu niepełnosprawności, rezultaty są przeliczane na punkty i na przykład w przypadku rzutów nie liczą się bezwzględne odległości uzyskane w konkursie. Jak przyznał komitet organizacyjny, podobne pomyłki wystąpiły przy obliczaniu wyników w pchnięciu kulą mężczyzn, ale nie dotyczyły one czołowej trójki”.
Ale mnie nie chodzi o pomyłki. Chodzi o zrozumienie, że gdyby ustalono inne przeliczniki, to wygrywaliby inni zawodnicy. Podobnie jak w dość absurdalnej „klasyfikacji łącznej” w rajdach samochodowych.
Oglądający słynną szarżę lekkiej brygady francuski marszałekśp.Piotr Bosquet powiedział: „To wspaniałe – ale to nie jest wojna”. Nie oglądając para-olimpiady oświadczam: „To godne podziwu – ale to nie jest sport!”
Skończyłem. I zacząłem zastanawiać się, za co dostało się JKM? Wiele tu do zastanawiania nie ma; jesteśmy tak dobrymi i wielkodusznymi ludźmi, że traktujemy się wszyscy z równością i poszanowaniem, stąd zawody także dla niepełnosprawnych. Bo przecież to też ludzie.
Tymczasem wizerunek JKM kreowany w tej chwili w internecie, to obraz wrednego, demonicznego faszysty, nie szanującego inwalidów, wręcz ich obrażającego. W dodatku z zaburzeniami maniakalnymi.
JKM robi źle to, co źle – w kontekście politycznym – robił zawsze; nie umie przejść obok nurtującej go sprawy w milczeniu, zawsze mówi to, co myśli, zachowując się przy tym w ten twardo-logiczny, bynajmniej nieopiekuńczy sposób i nigdy nie kłamie.
W świecie w którym polityk to ten, który zawsze kłamie, milczy i co najwyżej myśli po swojemu, ale robi zupełnie co innego, byle by słupki były większe, JKM szans nie ma, bo tak jak nie lubimy tych prawdziwych polityków, tak twierdzimy, że nie ma od nich ratunku. Żyjemy w świecie, który zaakceptowaliśmy „bo tak to po prostu jest”.
Wracając do tematu, JKM zapomniał, że każdy medal ma dwie strony – paraolimpiada jest też wyrazem szacunku i poszanowaniem równości ludzkiej. To nic, że symbol ten jest przekłamany a równości nie ma – i tak go potrzebujemy. A wywlekając na wierzch tą drugą stronę, że każde kalectwo jest inne (bo jest), więc tym bardziej tej równości nie ma, można dostać przez łeb od wszystkich, którzy uwielbiają piękne i wzniosłe symbole, szczególnie, jeśli chodzi o ludzi mających gorsze warunki (co nie znaczy, że gorszych).
Niemniej, zawody paraolimpiady są potrzebne – i w tym kontekście rozmijam się z JKM – właśnie po to, by reklamować, pokazywać choćby symbol, by była nadzieja. Nadziei nikt lekceważyć nie powinien, choć w żadnym wypadku nie jest logiczna, panie Spock.
Bez niej świat byłby zgubiony.
Jednocześnie, kończąc te około-polityczne dywagacje, dalej zastanawiam się, gdzie też JKM tych inwalidów obraził? I dochodzę do wniosku, że tak pomyśleć mogą tylko osoby, które jeśli mają napisany ciąg liter „A, b, c, d, e” dopatrują się tam też litery „f”, ukrytej między wierszami, jak to w polityce bywa.
Tylko czemu dopatrują się tego u JKM?
Jako bonus dołączam jeden z komentarzy z bloga polityka. Bardzo wymowny:
I coz sie dziwic tym max 2% poparcia dla Nowej Prawicy?Polityk powinien wiedziec co mozna pisac a co nie.
Prywatnie to nawet zgadzam sie JKM , ale na boga czy’s chlopie juz calkiem oszalal?
Comments
Powered by Facebook Comments