Bestia – potwór z szafy.
Była sobie kiedyś dziewczynka, która bała się zasypiać sama w nocy. Miała nie więcej niż dziewięć i nie mniej niż cztery latka. Ile dokładnie? Wiek tu nie gra roli. Tak samo z resztą jak sama dziewczynka, bowiem chodziło o strach.
Jej rodzice stosowali różne metody. Ciepłe mleko, makowiec, światło na korytarzu. Czytali jej do snu piękne bajki o królach, królewnach i zaklętych żabach. Były ich ostatnią nadzieją. Wyszperane gdzieś na strychu, zakurzone, stare… bo nikt już podobnych nie robił.
I czytali. O książętach, gadających zwierzętach, przygodach dzieci w zaczarowanych krainach. Rzecz godna podziwu, mało kto zdobyłby się na tyle poświęcenia, by czytać dziecku po wielu (zbyt wielu) godzinach spędzonych w biurze.
Ich wysiłki spełzły na niczym.
A tym, co je niweczyło był strach. Jątrzący się pomału w świetle dnia i tryskający całą mocą, gdy robiło się ciemno. Ale dziewczynka nie bała się ciemności, lecz potwora z szafy. Nikt nie potrafił jej wytłumaczyć, że szafa jest pusta – ona wiedział swoje.
Pewnej nocy potwór wyszedł z szafy. To była noc przesilenia zimowego, kiedy siły ciemności zbierają się nad ziemią i potężnieją, jak nigdy.
Tak, potwór wyszedł na wolność. Drzwi skrzypnęły, na drewnianej podłodze zadudniły kroki. Dziewczynka leżała w bezruchu, kurczowo zaciskając powieki. Otworzyła oczy dopiero, kiedy na swoim ramieniu poczuła zaciskające się szpony.
– Tatusiu…? – zapytała zaskoczona.
– Cicho, kochanie – wyszeptał, rozpinając rozporek.
Potwory istnieją naprawdę, lecz w przeciwieństwie do licznych dziecięcych fantazji, czy bajań grajków – nie są to obce, dziwnie wyglądające stwory. Prawdziwy potwór to pan od muzyki, pani w sklepie, staruszka w tramwaju, chłopiec spotkany na ulicy, grupa młodzieży na blokowisku… prawdziwy potwór uśmiechnie się do Ciebie, kiedy będziesz przechodził obok. Być może nawet znacie się na tyle, że uściśniecie sobie dłoń?
Albo i nie. Może być gdzieś daleko, robić rzeczy, o których informują później dzienniki telewizyjne. I nikogo to nie dziwi, że wojna, zło, nienawiść. Cóż, życie.
To tak łatwo usłyszeć, że ktoś umarł, a gdzieś matka wyrzuciła własne dziecko na śmietnik. Usłyszeć i zapomnieć. A potwory będą nadal. Bo to jest właśnie życie, codzienność, nasza chwila.
A poprzez ugrzecznione media spływają do nas zamglone obrazy katastrof i bestialstwa.
W naszym absurdalnym świecie jedno bestialstwo goni drugie. Jedno jest propagowane, rozpowiadane, drugie schowane i utajnione. Ze wstydu.
Człowieczeństwo. Co znaczy być człowiekiem, co tak naprawdę daje nam mozliwośc powiedzenia o sobie ,,nie jestem zwierzęciem”? Pytanie, od kiedy po raz pierwszy je zadano, ciągle pozostaje bez ostatecznej odpowiedzi. Ale samych odpowiedzi jest wiele… niektóre nie są zbyt miłe. Tak jak ta, że jednym z czynników jest bycie bestią. Żądną mordu i destrukcji.
Ale to słyszeliśmy. Przesłania, przekazy, dramatyczne artykuły w gazetach. Bo wojna, bo śmierć. I żyjemy dalej, całe gówno nas tak jakoś opływa po bokach.
Dopiero, kiedy czegoś doświadczymy, okazuje się że świat nagle fika kozła o 180 stopni. I jest szok. I przerażenie. I płacz.
A potwory się cieszą w swych szafach.
Parę dni temu miałem okazję oglądnąć pewien film, który wywołał u mnie burzę emocji. Bo mogłem spotkać się, nawet przez ten szklany ekran, z potworem. Dotyczył on łamania praw zwierząt, praw, które tak ładnie wyglądają na papierze i w ustach polityków, krzycząc do nas, że oto są i wszystko jest załatwione.
A nie jest. I tu nie chodzi o ,,prawa zwierząt” – to tylko głupi świstek mający poprawić samopoczucie bydłu zachodniej cywilizacji. Tu chodzi o naszą ludzką moralność, która okazuje się taką samą iluzją, jak i wszystkie te polityczne deklaracje.
Bo wszyscy jesteśmy ludźmi. Bestiami. I sprowadzić gatunek ludzki do zwierząt byłoby obrazą. Dla zwierząt.
Zwierzę nie zabije dla przyjemności. Zwierzę nie okłamie, nie będzie torturowało, nie okradnie. Zwierze nie… zwierze nigdy nie będzie człowiekiem i nie dojdzie, ani nie przejdzie przez pewne granice. Człowiek już tak.
Babcia powiedziała mi kiedyś, że jesteśmy istotami instynktownie dążącymi do dobra. Możliwe, w niektórych aspektach nawet prawdopodobne. Ale patrząc na całokształt – trudno mi w to uwierzyć.
Budować i niszczyć. Dawać i brać. To potrafi tylko człowiek.
Oglądnąłem więc film, w trakcie którego prawie zwymiotowałem, a po którym rzucałem po pokoju co mi tylko wpadło w rękę. Z bezsilnej złości i wstydu, że ktoś należący do mojego gatunku jest zdolny do takiego okrucieństwa. Bezrozumnego, perfidnego okrucieństwa.
I tak się zastanawiam, gdzie TERAZ jest Greenpeace, ekolodzy, cały wielki i bogaty ruch zielonych, którzy w zamierzeniu mieli pomagać całemu środowisku naturalnemu?
Są, żyją, mają się dobrze. Walczą z globalnym ociepleniem, wzbogacili się na tym i mają wpływy na całym świecie. Tak naprawdę to nikt im nie podskoczy.
Bawiąc się w polityczne gierki zapomnieli, że są potrzebni gdzieś indziej. I owszem – protestują. Ale tak jakoś… niemrawo w stosunku do wielkich protestów w sprawie ocieplania się klimatu (pozwalając sobie na dygresję, zapytam się złośliwie ,,a jak tam ta wasza dziura ozonowa, drodzy zieloni? Ojej… czyżby się okazało, że warstwa ozonowa robi się coraz grubsza? No, biedacy…”).
A tymczasem rzeczy ważne zostają zapomniane. I zostaną, bo potwory działają nadal. I póki istnieć będziemy – będą także.
Często odwiedzam YouTube. Oglądam, przeglądam, wybieram. I pewnego razu, właśnie parę dni temu, znalazłem film, którego nikt nigdy by w mediach nie pokazał. Film, który dokumentuje rozmiar szaleństwa i bestialstwa ludzkiego, w odniesieniu do zwierząt właśnie.
Zawsze zastanawiałem się, dlaczego obce cywilizacje, jeśli istnieją i o nas wiedzą, jeszcze się z nami nie skontaktowały.
Teraz myślę, że się boją.
UWAGA!
Film jest bardzo brutalny. Wybitnie nie dla ludzi, którzy chcą spać spokojnie. Dozwolony oczywiście od lat 18, ale jeśli czujesz się na siłach i chcesz (a nie skończyłeś jeszcze 18-stki) – oglądnij. To jest Twój wybór.
Comments
Powered by Facebook Comments