3D w Disney’u
Pamiętam, że kiedy 3D wchodziło do kin byłem bardzo podekscytowany – toż to ,,prawie” jak hologram! Jesteśmy o krok bliżej Science-fiction! Potem jednak dowiedziałem się, że samo 3D nie jest już takie młode i czar prysł. A mimo to, lubię od czasu do czasu pójść do kina na taki właśnie seans.
Pamiętam mój pierwszy film w trzecim wymiarze. ,,Podwodny las”, chyba tak to się nazywało. Robił wrażenie. Trwał może pół godziny, albo ciut więcej, ale nigdy nie zapomnę widoku rekina wypływającego z pierwszego rzędu… szybko się okazało, że ludzie to uwielbiają. Chociaż niedoskonałe, okulary niewygodne, czasem bolą oczy i trzeba płacić więcej – to i tak jest na to duży popyt. No i stało się – 3D zaczęło pojawiać się wszędzie.
Dziś mamy jasną sytuację – właściwie nie ma już filmu, który nie byłby robiony tą techniką. Ostatnio mój przyjaciel poszedł na randkę na nowych ,,Piratów z Karaibów”. Myślał, że to zwykły seans. A tu nagle okazało się, że rozdają okulary…
Postęp przybiera różne oblicza. W dobie pieniądza, kiedy liczy się to, by sprzedać jak najdrożej, jest oczywiste, że jeśli dany produkt możemy wycenić na więcej dzięki jakiejś technologii, to wkrótce ta będzie wykorzystywana do przesady, chociaż nie zawsze powinna. Tak właśnie moim zdaniem wygląda w tej chwili sytuacja kina.
No dobrze – ale co mam na myśli mówiąc, że nie zawsze technologia pasuje? W tym konkretnym przypadku, są filmy, gdzie 3D nie pasuje w ogóle. Ani – ani. Weźmy na ten przykład ,,Piratów” – z relacji Franka dowiedziałem się, że dzięki trójwymiarowemu obrazowi wiele szczegółów (np. kadłuby statków) zostało… rozmazanych. Ufam mu w tej kwestii, to grafik. Wie co mówi. No i co z tego – zapytasz. Ano to, że jeśli idę na film, to chciałbym, by widoki zaparły mi dech. Ze wszystkimi szczegółami. A do tego okularów nie potrzebuję. Wręcz przeciwnie – jak to udowodnił chociażby Peter Jackson we ,,Władcy Pierścieni”, wystarczy odpowiednia praca kamery, by człowiek został wciśnięty w fotel.
Ale przejdźmy już do Disneya i Króla Lwa. Kiedy dowiedziałem się, że mają zrobić wersje 3D – przyznam, wkurzyłem się. Po pierwsze dlatego, że ten film akurat należy do tej (pięknej) epoki, kiedy o czymś takim jak ,,trzeci wymiar” mało kto jeszcze słyszał, a twórcy skupiali się na fabule i jak najdokładniejszych rysunkach, tworząc coś naprawdę wartościowego. Może panikuję, ale według mnie 3D odwraca uwagę od fabuły, kładąc nacisk tylko i wyłącznie na obraz. Mam obawy,że skończy się to tak, jak wcześniej z nadmiernymi efektami specjalnymi w filmach, czy grafiką w grach komputerowych – zanikiem fabuły. Już mamy do czynienia z tworzeniem filmów tylko po to, by ładnie wyglądały. Mówię tu o Avatarze Jamesa Camerona. Jestem maniakiem fabuły. Film bez niej, albo tylko z marnym ochłapem – to gniot. A gdy widzę samonapędzającą się machinę ładnych obrazków, zaczynam się poważnie martwić, czy historia z fabułą aby się nie powtarza. Po raz n-ty.
Drugą sprawą jest fakt, że robienie kolejnego remakeu jest tylko potwierdzeniem tego, iż Disney stawia właśnie krok nad krawędzią przepaści. Dzisiejsze bajki? Żadna nie przypomina pod względem ambicji, fabuły czy dojrzałości takich tworów jak Mulan (pierwsza!), Herkules, czy Bocahontas (też pierwsza). Zwyczajnie zaczyna im brakować pomysłów. Tym bardziej chęć zbicia kasy na Królu Lwie tylko poprzez uczynienie go 3D wydaje mi się żałosna.
Jak ktoś już powiedział – no, ale takie są prawa rynku. Tyle, że mnie się nie podobają. I zamierzam o tym mówić.
Miałem przejść jeszcze do następnego, spokrewnionego tematu, ale chyba nie dam rady. Zbyt bardzo mi się ten wpis rozrósł. Dla ciekawskich – wstawiam zapowiedź.
Ciąg dalszy nastąpi.
Comments
Powered by Facebook Comments