Felieton,  Film

Kulturalna zmiana warty

falatopka

Obyś żył w ciekawych czasach – przeklinali Chińczycy. I ciekawe czasy nastały, ale nie tylko w tym złym znaczeniu. Ciekawe, bo świat nagle mocno się zmienił – i zmienia się na naszych oczach. 

Czynnikiem powodującym zmiany są oczywiście ludzie. I zdarzyło się tak, że z początkiem drugiego dziesięciolecia XXI wieku, możemy zaobserwować swoistą kulturalną zmianę warty, czyli napływ świeżej krwi. Widać to szczególnie w polskim Fandomie – znacznie obniżyła się średnia wieku. Dziś na konwentach łatwiej spotkać osoby urodzone po 93-95 roku, niż starych wyjadaczy z lat 70 i 80. Ci albo są już twórcami, albo organizatorami, helperami i gżdaczami – odbiorcy zaś zwykle są młodzi i niedoświadczeni.

Ma to także przełożenie na samych twórców i aktywistów – skoro młodzi-nowi pojawili się wśród odbiorców, to ci trochę bardziej zaawansowani… tak, pojawiają się także wśród „starych wyjadaczy”. I z reguły przynoszą nowe, świeże pomysły. Pomysły rokujące nadzieję.

Odbijmy się od Fandomu i zajrzyjmy do poszczególnych gałęzi kultury fantastycznej – kino na ten przykład. Polskie kino fantastyczne? Oczyma wyobraźni widzę kpiące uśmiechy. Kiedy ostatnio pojawił się dobry, polski film Sf? Albo horror? Fantasy? Po porażce, jaką był „Wiedźmin” coś w filmowcach umarło. Chęci? Nie – ale łatwiej jest przecież zrobić romansidło z pustymi dialogami i zgarnąć za to kasę, niż wejść na niepewne wody fantastyki, wyłożyć na efekty komputerowe, pochylić głowę pod miażdżącą krytyką i hejterstwem przed produkcją i hejterstwem po produkcji, kiedy film zostanie przez wielu odrzucony tylko dlatego, że nie jest wytworem „Zachodu”. To bardzo niepewny grunt, w zasadzie – prawie pewna katastrofa. Na realizację mają szanse filmy, które… cóż, mają szansę. Czytaj – można przewidzieć, iż trafią w target, jak choćby adaptacja filmowa książki Rafała Kosika „Felix Net i Nika”. A i tu w komentarzach czasami płynie jad.

Więc co – opłaca się w Polsce robić filmy fantastyczne? Nie! Ostatnim klasykiem była Seksmisja, z której do dzisiaj jesteśmy dumni, ale której sukcesu nikomu jakoś się nie chce powtórzyć. Z wyżej wymienionych powodów.

Zły czas, złe miejsce

 Próbował swego czasu Staszek Mąderek. „Gwiazdy w czerni” miały być pierwszym od dekady (albo już dwóch) Polskim filmem science-fiction z prawdziwego zdarzenia.

[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=XvbHqR1SEug[/youtube]

Zdjęcia trwały długo. Produkcja jeszcze dłużej – żadna Polska wytwórnia nie chciała współpracować z Mąderkiem. Nie dlatego, że nie umiał robić filmów – bo to akurat wychodziło mu świetnie. Dlatego, że ten konkretny fil miał być filmem SF. Co zrobił nasz bohater? Ano, zacisnął pasa i każde zarobione pieniądze wrzucał w film. Nie jeździł na wakacje, weekendy, nie bawił się, nie balował. Tak było w 2006, 09, 10… tak jest pewnie dziś, bo jeśli dobrze kojarzę, film nigdy się nie ukazał.

Nowa krew

I to właśnie dochodzę do czasów obecnych. Mąderek miał pecha – zły czas i złe miejsce. Tymczasem dziś na przeciw „poważnemu” kinu robiącemu któryś tam już z serii film o Janie Pawle II, setną komedie romantyczną i n-ty dramat (choć honor trzeba oddać, że i tu pojawiają się nadzwyczajnie dobre filmy, jak „Pod mocnym aniołem” czy „Drogówka”) wychodzą młodzi twórcy, którzy nie mieli by szans przebić się do kin… gdyby nie internet i akcje takie jak „Polak potrafi”, czyli publiczne finansowanie.

I tak do świadomości masowej przesączają się informacje o Polskim serialu o Zombiech „Horda” Wiktora Kiełczykowskiego, z którym przez chwilę nawet romansowałem, i choć nie wyszło z tego żadne dziecko – gorąco kibicuję.

[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=KLSf7_K7qvY[/youtube]

Prócz tego chciałbym się skupić na dwóch produkcjach, których pomysły mnie dosłownie zelektryzowały. Pierwszym będzie bliski memu sensu – horror.

Odludzie

„Odludzie” to kolejne amatorskie podejście do kina grozy (nie tylko w literaturze dużo się w tym gatunku dzieje) – z tym, że to „amatorstwo” profesjonalne. Od jakiegoś czasu z zaciekawieniem przyglądam się twórcom i jestem pod wrażeniem czasu i sił, jakie wkładają w to przedsięwzięcie.

[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=kWhoj9HvLMU[/youtube]

Drugim punktem będzie następna moja miłość – Science Fiction.

Obecność

„Obecność” to typowy film dwóch aktorów. A pomysł? Na pewno wart uwagi. Oto dwie kobiety zamknięte w kapsule ratunkowej muszą zmierzyć się ze swoją samotnością i strachem przed śmiercią. Kapsuła pędzi bowiem prosto w słońce. Proste? Proste. Ale potencjał ma.

[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=wiyGaWpaOuM[/youtube]

A to przecież dopiero szczyt góry lodowej. Na pewno znajdzie się przynajmniej paręnaście równie interesujących projektów. Wystarczy tylko poszukać.

Albo poczekać – bo Stonawski na pewno o nich napisze.

Comments

comments

Powered by Facebook Comments

Pisarz, zjadacz popkultury, publicysta.