Polska koko, już nie spoko
Ależ się posypały gromy! Wybór „Koko euro spoko” na hymn naszej reprezentacji (przypominam, że hymnem całego Euro 2012 jest wciśnięty nie wiadomo skąd i dlaczego Endless Summer) podziałał wręcz elektryzująco na większość Polaków.
Na mnie też.
Kibicem nie jestem, a z piłką mam tyle do czynienia, co w szkole kopałem na WF-ie. Krótko – nie mój cyrk i nie moje małpy. Zawsze jednak podziwiałem w tym wszystkim atmosferę. Coś sprawia, że w tych naszych polskich kibicach pojawia się jedność, czy to w obrębie klubu, czy też całego kraju. Miło się patrzy na zdjęcia z biało-czerwonymi trybunami. Bo to oznacza, że wciąż jesteśmy jednym narodem.
Już samo to świadczy o poczuciu polskości, patriotyzmie i wspólnej sile. I wtedy z głośników, na cały świat wybucha „koko euro spoko”…
[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=MIsX5Rh1ktE[/youtube]
Jest to swoista wizytówka (jedna z paru) Polski na Euro 2012. Nie mam nic do folkloru, wsi i wiejskich potańcówek, ale tą piosenką dajemy światu znać, że tak ma właśnie nas postrzegać.
I – co uważam za najbardziej oburzające w tym wszystkim – robimy to sami, bez przymusu i z uśmiechem na ustach.
Pomijając oczywiste skojarzenia z wiejską potańcówką, tekst „koko euro spoko” jest nie tyle mało skomplikowany, co po prostu głupi. Zresztą, sam tytuł mnie przeraża. Sens ma tylko słowo „euro”. Reszta do pomieszanie mowy pseudo młodzieżowej i… imitacji dźwięków wydawanych przez kurę? Bo nie mam pojęcia, co to by jeszcze mogło być.
Całość wygląda jak połączenie łomotu techno, muzyki zespołu ludowego i tekstu ułożonego przez jakiegoś dziesięciolatka w piaskownicy.
Na obronę można tylko powiedzieć, że muzyka jest skoczna a wykonawczynie bardzo pozytywne (serio. Te starsze panie zasługują na szacunek). Gdyby zaśpiewały na festynie, przyklasnąłbym i majdał nogami do taktu.
Ale „koko euro spoko”jako utwór polskiej reprezentacji z okazji Euro 2012 nie pasuje ani trochę.
Rodzi się pytanie, dlaczego „koko euro spoko” wygrało w konkursie sms-owym? Jednym z wytłumaczeń jest, że w czasie głosowania prawie nikt nie siedział w domu przed telewizorem. Możliwe, sam w tym czasie prawdopodobnie zdzierałem sobie kostur o jeden z traktów…
Drugie z rozwiązań jest jednak o wiele bardziej prawdopodobne; na tle wystawionych propozycji babcie z Jarzębiny wypadły żywo, sympatycznie i oryginalnie.
Problem pozostał. Mamy w naszym kraju tylu wspaniałych twórców, a na euro został wybrany kawałek mówiący obcokrajowcom, że jesteśmy rolnikami i znamy się nie na kopaniu piłki a ziemniaków?
Trochę kłóci mi się to z dumą narodową.
Utwór na Euro 2012 powinien być pieśnią zagrzewającą do boju, wzmacniającą poczucie braterstwa i polskości. Coś, przy czym chce się śpiewać pełnym gardłem, z dumą mówiąc o sobie „jestem Polakiem”.
Postanowiłem znaleźć taki utwór. Nieskomplikowany, a oddziaływający na emocje, odwołujący się do symboli narodowych i… dumny. Tak, jak orzeł, którego mamy w godle.
Trwało to może dwadzieścia sekund.
[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=kqwg9cV9wOs&feature=colike[/youtube]
Dalej więc pytam sam siebie – w czym problem?
I dostaję odpowiedź – ponieważ zapomnieliśmy, że naszym godłem nie jest kura, a dumny orzeł.
Zapomnieliśmy, co to znaczy.
Comments
Powered by Facebook Comments