Co się dzieje w Krakowie?
Kraków miastem kultury! I choć fakt to niepodważalny, tak jak to, że obok kultury Kraków jest też miastem smoka imieniem Smog (nie mylić z kuzynem Smaugiem), oraz – sporadycznie – miastem długich noży, to co jakiś czas warto o tym przypomnieć. Zwłaszcza, jeśli kultura ta wzrasta niemal na naszych oczach, jak grzyby po smogu. Deszczu.
Oczywiście, szczególnie cieszy mnie fakt nowych inicjatyw związanych z tym segmentem kultury, który mnie interesuje najbardziej – środowiskiem fanów grozy, oraz fandomem fantastyki. Zwłaszcza, jeśli dzieje się to po długim śnie, w jaki zapadł Kraków z początkiem pierwszej dekady drugiego milenium.
Jak to drzewniej bywało
Był taki czas, kiedy Kraków wydawał się jeśli nie stolicą, to jednym z najważniejszych punktów na fantastycznej mapie Polski. Tu odbył się pamiętny Cracon – połączony z Polconem Eurocon, tu też organizowano pierwsze Krakony, które przez długi czas rządziły w mieście królów, jako najbardziej popularne w Polsce. Tu też Galicyjska Gildia Fanów Fantastyki organizowała Imladrisy – nie mniej popularne, być może jeszcze bardziej żywiołowe. A potem przyszło nowe – z roku na rok w zasadzie Krakony i Imladrisy przestały być organizowane, rozwiązał się klub fanów fantastyki. Kraków zamilkł, a schedę po nim objęły inne miasta, jak Poznań, w którym po dziś dzień bije się rekordy popularności na Pyrkonach (ostatnim razem było chyba 12 000 ludzi).
Ptaszki ćwierkają
Myli się ten, kto sądzi, że Kraków całkowicie się wycofał, bo to raczej nie zdarzy się nigdy. Pamiętamy takie wydarzenia, jak konwent stolikowy – ZamiastCon, Confuzja, czy Game Fusion. I o ile ZamiastCon był w pewnym stopniu prześmiewczy, pozostałe dwa eventy odegrały tylko rolę subtelnych zapowiedzi… jutra. I ono nadeszło, bo w 2011 roku został wznowiony Krakon. Zabrała się za niego ekipa zupełnie nowa, niedoświadczona, ale też pełna wigoru. Krakon 2011 miał być też eksperymentem „łączenia fandomów” mangowego i fantastycznego. Eksperyment, cóż, nie udał się. Fantaści zwyczajnie uciekli, a ci którzy zostali skazani byli na samotność w prelekcyjnych salach. Nie wspominając już o zwykle i tak pomijanym horrorze. Skądinąd – udało mi się przeprowadzić wtedy najlepsze chyba spotkanie autorskie. Cóż z tego, że publika była drewniana, a w konkursie, który zorganizowałem główną nagrodę wygrały odpowiednio: Krzesło 1 i Krzesło 2…
Byłem też na Krakonie rok później. Już jako organizator wziąłem w swoje macko-szpony blok horroru. 2012 przyniósł poprawę, choć konwent jako całość znów został okrzyknięty „klapą” (niektórzy lubią duże słowa), to wiele osób spisało się na medal, jak choćby przy organizacji bloku literackiego. I tym razem Horror – a jakże, na uboczu – dał sobie radę. Wystarczy wspomnieć Ramseya Campbella, który wręcz zachwycał się Krakowem i obecnymi na jego spotkaniach ludźmi. Poprawę też przyniósł rok 2013, choć Krakon organizowany był przez znów odnowioną ekipę. I znów coś poszło nie tak, pojawiły się wątpliwości organizacyjne, na skutek dosyć niemiłej plotki obraził się główny gość konwentu – Graham Masterton… fatum, można by powiedzieć. Nowe Krakony – wszystkie razem i każdy z osobna – przebijały się przez rosnącą falę niechęci i kłótni pomiędzy potrzaskanymi, małymi grupkami krakowskiego fandomu… w czym osobiście widzę główną przyczynę niepowodzeń. A gdzieś w tym wszystkim była groza – stając z boku, pomijana, ale – co najważniejsze – radząca sobie doskonale.
I wtedy stało się wiele rzeczy w bardzo krótkim czasie.
Wiele rzeczy w bardzo krótkim czasie
Jeśli rok 2013 rozpoczął się cokolwiek mgliście, to po paru miesiącach – a już na pewno po Krakonie – mgła ta została rozwiana. Zupełnie, jak gdyby na dawne włości wrócił potężny smok. Oto zostaje zapowiedziany powrót Imladrisu, stare fandomowe (doświadczone) dinozaury wracają, zakasując rękawy. A później…
Groza bierze sprawy w swoje własne ręce, za sprawą inicjatywy Mady Szostak i Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej powstaje KFASON, pierwszy w historii polski konwent fanów grozy. Ten ruch jednoznacznie pokazuje, że polska groza dorosła do zjednoczenia, skupienia w sobie. Zresztą, w niedługi czas później całe środowisko ożywa, pojawiają się nowe pisma, nowe antologie i projekty!
Na KFASONIE zostaje ujawniona Nagroda Polskiej Literatury Grozy im. Stefana Grabińskiego. Od tej pory literacka groza radzi sobie sama, dumnie krocząc w świetlaną (mroczniejszą?) przyszłość. Zachował się zresztą zapis wideo z pogadanki, na której ogłoszona została nagroda. Choć sam moment ogłoszenia pozostanie już na zawsze tylko w pamięci tych, którzy tam byli.
(Od lewej za stołem: Kazimierz Kyrcz Jr, Michał Stonawski (niżej podpisany), Dawid Kain, Stefan Darda i Michał Gacek)
[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=eKJ08HDAg7Q[/youtube]
Aż w końcu przełom 2013/2014 przynosi wiadomości radosne i z dawna oczekiwane – utworzony zostaje nowy Krakowski Klub Fantastyki „Krakowskie Smoki”. Kraków znów oddycha pełną piersią (o ile można tak powiedzieć w tym smogu), po ponad dekadzie fandom znów się zrzesza, co daje nadzieję na następne lata pokoju i stopniowego budowania mocnej społeczności fanów szeroko pojętej fantastyki – od Science Fiction, przez Fantasy, do Horroru i poprzez niego – do szeroko rozumianej Grozy.
Nowy początek
Co przyniosą następne lata? Orzec może i trudno, za to pofantazjować – łatwo, zwłaszcza, kiedy są ku temu podwaliny. Przyszłość jest bowiem optymistyczna – już nie skrycie i cicho a głośno i na pokaz marzę o silnej krakowskiej komórce fandomu, o silnej, rozwijającej się grozie, o jeszcze silniejszych konwentach, o Polconach w mieście królów, o być może powrocie Euroconu do Krakowa, o nowych, licznych inicjatywach… i część, może nawet całość się sprawdzi. Bo z kulturą to jest tak, że działa jak samonapędzający się silnik. Wystarczy tylko iskra, wystarczy lekko popchnąć, a cała maszyneria zaczyna działać jak ciemny, lśniący Bentley. Pchajmy więc – z całej siły. A potem – na autostradę.
Zobaczymy wreszcie, dokąd ten tramwaj jedzie.
Być może zainteresuje Cię również:
Comments
Powered by Facebook Comments